Browar Van Steenberge.
To belgijske jasne piwo typu strong.
Zawartość alk. 10,5% obj.1)
Buteleczka 0,33cl i dobrze, bo moc niemała.
Skład opisany jest bardzo ubogo - słód jęczmienny.
Według informacji na etykiecie piwo jest poddane refermentacji.
Barwa ciemnego złota z przebłyskami miedzi, nieco mętna.
Piana biała, o dużych pęcherzykach. Szybko opadła pozostawiając na szkle wysepki. Na piwie została również jedna wyspa piany.
Zapach słodu jest dominujący. Gdzieś w tle czuć chmiel i jakby chleb razowy. Alkoholu nie stwierdziłem prawie wcale o dziwo.
Nasycenie średnie.
Smak słodko-gorzki i nagle uderzenie alkoholu, czego ja osobiście w piwie nie lubię. Na szczęście po zakąszeniu boczkiem smak alkoholu zanikł i pozostawała w ustach miła goryczka i… ciepełko w organizmie. Próbuję dalej i o dziwo alkohol się gdzieś zgubił, za to słód wyszedł na pierwsze miejsce, a zaraz za nim goryczka. Na koniec pozostała jedynie goryczka i świetne uczucie spełnienia.
Kurcze, mam bardzo ambiwalentne uczucia co do tego piwa. Z jednej strony to, czego nie lubię, czyli nachalny atak alkoholu, z drugiej strony jego całkowity wręcz zanik w smaku i pełna, przyjemna goryczka, sprawiająca, że dzień, a w zasadzie wieczór stał się piękniejszy. W sumie fajnie, że mam czteropaczek, choć i Weizenera mam sześciopaczek, więc czuję się jak ten osieł między sianem i owsem…
Piw mocnych nigdy nie lubiłem, ale te jest wyjątkowo inne i podejrzewam, że to z powodu mojego boczku. Tak więc moja ocena brzmi - boczek 10 pkt. , bo nie dosyć, że potrafi zabić smak alkoholu, to wydobywa rewelacyjne aromaty z piwa. Piraat musi się zadowolić „jedynie” 9 punktami, co przy mojej awersji do piw bardzo mocnych można odczytać jako 12 dla lubiących strongi. Dałbym pełne 10, ale nie trawię smaku alkoholu w piwie, a jednak pierwsze wrażenie jest jak utrata dziewictwa i zostaje gdzieś w pamięci jak piękna lub smutna rysa. Czy moja rysa jest piękna nie powiem, ale idę po drugą buteleczkę
Opinia: Capricorn
12/06/2015